Kościół p.w. Św. Andrzeja


Po raz pierwszy kościół wymieniają źródła z roku 1217. Jego drewniana konstrukcja została w 1426 r. zastąpiona murowaną (inicjatorem był ówczesny dziedzic zamku – Otto Zedlitz). Świątynię przebudowano jeszcze dwukrotnie – ok. 1737 r. i na początku XX wieku. Po drugiej wojnie światowej nie pełniła już funkcji sakralnych; przez wiele lat był tam magazyn, obecnie zdekapitalizowany budynek powrócił na własność Kościoła.

Budowla wzniesiona została cegły gotyckiej na rzucie prostokątnym zaznaczającą się częścią prezbiterialną. Od strony północnej dobudowano do kościoła prostokątną zakrystię, od strony zachodniej niewielką utrzymaną w stylu neogotyckim kruchtę. W części prezbiterialnej wznosi się dość wysoka czworokątna wieża.

W literaturze zwykło się określać kościół p.w. Św. Andrzeja mianem “zamkowego”, co wyraziście pokazuje wielosetletni związek patronacki między zamkiem i świątynią. Wystarczy spojrzeć na epitafia i płyty nagrobne, by dojść do wniosku o wzajemnych zależnościach.

Spośród 19 epitafiów i płyt nagrobnych oraz 2 nagrobków architektonicznych wyróżniają się powstałe w XVI stuleciu i niemal bez reszty związane z władającym wówczas Prochowicami rodem Zedlitzów.

Najokazalsze są nagrobki architektoniczne. Jeden poświęcono zmarłej w 1561 r. Christinie Oppersdorfin (z domu Zedlitz). Przed krucyfiksem stoi niewiasta w długiej szacie z szerokim kołnierzem, w czepcu ze wstążkami na głowie, z lekko przysłoniętą twarzą.

W górnej części nagrobka anioł (geniusz śmierci) wsparł prawą rękę na czaszce, w lewej zaś dzierży gołębia.

Podobny w charakterze jest nagrobek zmarłego w 1563 r. Ottona von Czedlicza i zmarłej o rok później jego żony Elżbiety (z domu Talckenbergin). Elżbietę wyobrażano na nim niczym Christinę, zaś przeciwwagą kompozycyjną jest postać mężczyzny w ornamentowanej zbroi i z mieczem u pasa.

Nekropolii rodu dopełniają nagrobki: Ottona von Czedlicza zmarłego w 1510 r. (postać rycerza w pozycji frontalnej, z głową zwróconą lekko w prawą stronę, w prawej ręce hełm), Hansa von Czedlicza zmarłego w 1527 r. (rycerz wsparł lewą dłoń na mieczu, w prawej trzyma herbowy kontusz. Twarz o niewielkich oczach i wydatnym nosie okalają sumiaste wąsy) i Fabiana Zedlitza, który zmarł w roku 1558 (ukazanego jako rycerz w hełmie z uniesioną przyłbicą, z lewą ręką wspartą na mieczu i kartuszem herbowym w prawej dłoni). Są też niewiasty. Żonę Ottona, zmarłą w 1532 r. Suzanę, ukazano w szacie z dekoltem, w sznurowanym staniku, w długiej, fałdowanej spódnicy z lekko wysuniętą prawą nogą, natomiast zmarłą młodo w 1540 r. Zuzannę z domu Zedlitz wyobrażono jako dziecko w długiej sukience, z tarczą herbową w prawej i jabłkiem w lewej dłoni. Uwagę zwraca spolszczona często forma nazwiska (Czedlicz zamiast Zedlitz), co pośrednio wskazywać może na charakterystyczną formułę “przyciągania kultur”. Rosnąca w siłę i uznanie Polska Jagiellonów była chyba na tyle atrakcyjna, by skłaniać ku unifikacji, “wzrastaniu w polskość” panów wiodących się z innych narodowości (odwrotny proces obserwować przecież będziemy u części naszych możnowładców w następnych epokach).

Atrakcją kościoła jest także nagrobek zmarłego w 1551 r. Hansa Schwenckfelda. Specyficzny kartusz herbowy, z przedstawioną z profilu głową zmarłego w spiczastej czapce z chwostem i piórkiem nad czołem wskazuje na powiązanie z Casparem Schwenckfeldem, założycielem i głównym ideologiem sekty schwenckfeldystów (brat Caspara miał na imię Hans). Najprawdopodobniej jest to jedyny poza Osiekiem w gminie Lubin nagrobek członka sekty, której potomkowie żyją do dziś w USA. Wiek XVI, okres gorących religijnych dysput i sporów, miał też swą lokalną wersję w postaci nauk Caspara, którym sprzyjał książę Fryderyk II legnicki. Lakoniczny napis na nagrobku Hansa, iż “znalazł ukojenie w Panu”, może być tyleż zwyczajową formułką, co i znakiem zdystansowania się do poglądów Schwenckfelda przez nieznanego fundatora nagrobka.

Wśród innych epitafiów i płyt nagrobnych warto jeszcze wyróżnić te sięgające początków wieku XVI, o mocno już zatartych inskrypcjach i rysunkach. Domniemywać można, iż są ostatnim doczesnym znakiem działalności: zmarłego w 1503 r., bliżej nam nie znanego, plebana (płyta z rysunkiem kielicha) i rycerza (postać w półpancerzu, z włosami obciętymi prosto na wysokości uszu).

Nekropolia w kościele p.w. Św. Andrzeja z pewnością zasługuje na uwagę. Kunszt, z jakim wykonano nagrobki, wysoko świadczy o ich fundatorach – mecenasach pojawiających się dopiero na tym terenie renesansowych prądów, a epitafium Hansa Schwenckfelda uświadamia, że nasi to poprzednicy nie byli wolni także od religijnych rozterek.